Barwy nieświadomości czyli impresje w kolorach II Sympozjum Bionowskiego PTP
Maja Stefaniec-Muchorowska
tekst opublikowany na platformie wunderBlock
W psychoanalizie, rozwijająca się koncepcja niereprezentowanego rzuca wyzwanie tradycyjnym modelom umysłu, wywodzącym się z psychologii ego i teorii relacji z obiektem, poprzez nacisk na to, by w naszych ogólnych teoriach umysłu, psychopatologii i techniki terapeutycznej centralne i odrębne miejsce przyznano nieustrukturyzowanym i niepoddanym symbolizacji aspektom doświadczenia – tym, które są dosłownie nie do pomyślenia.
Howard B. Levine
II Sympozjum Bionowskie PTPa, Gdańsk, 2024
Psychoanaliza kieruje nas ku doświadczeniu artyzmu zawartemu w spotkaniu analitycznym ‑ tak bliskiemu poszukiwaniom prawdy w poezji, prozie, muzyce, kinematografii. Sztuka jest wręcz wpleciona w proces pogłębiania rozumienia analitycznego. Niejednokrotnie, improwizując przy fortepianie, zdarzało mi się „odgrywać” daną sesję, a czasem i cały życiorys pacjenta. Bywa, że w gabinecie, pozwalając sobie na swobodne skojarzenia, obserwuję przeniesieniowe sceny przypominające najdziwniejsze sny lub filmy. Czasem są to konkretne rzeźby (jak na przykład biało‑błękitny obraz porcelanowej dziewczynki zamkniętej w szklanej kuli) lub innego rodzaju impresje, które uporczywie wracają.
Podejmując namysł nad tematem kolorów w psychoterapii, wybrałam się z pacjentami w osobliwą podróż, mającą w założeniach przypominać tworzenie eklektycznej wystawy obrazo‑reprezentacji. Pomyślałam, że gdybym miała zabawić się w malarkę sytuacji analitycznej, to kolor mógłby symbolizować klimat emocjonalny danej sesji, nadający afektywną treść, „zabarwiający” myśli, a kształt ‑ systematyzującą, wnoszącą ład treść werbalną, wrzucającą barwy w pewien porządek społeczny i świat negocjowanych intersubiektywnie znaczeń (oczywiście zabawa zmuszałaby do pewnych ustępstw wobec złożoności rzeczywistości, w której dokonujemy synestezji w poczuciu nierozłączności wrażeń zmysłowych, ich pomieszania, również ze słowami ‑ wiemy tudzież, że kolory potrafią być ostre, a kształty miękkie i rozlewające się, a słowa uderzają lub porażają). Zakładałam, że każda sesja wyrysuje niepowtarzalne dzieła, jednak pewne dominujące kształty i kolory będą się pojawiać w pracy z danym pacjentem z wyjątkową konsekwencją.
Dość szybko jednak jako „malarka analityczna” poczułam niepokój, spostrzegłszy, że nie odnalazłam na swojej palecie wielu niejednoznacznych i trudnych do uchwycenia odcieni, kluczowych wręcz dla oddania pełni obrazu. Kolor mroku, kolor mgły, kolor przezroczystości, kolor rozproszonego w wodzie światła, kolor krzywego zwierciadła, kolor nieskończoności, kolor pustki ‑ czy to właśnie są kolory nieświadomości? Jak je wyrazić, skoro dysponujemy jedynie, może i sporym, ale jednak ograniczonym zestawem pigmentów wyobraźni? Zamiast płótna jedyne, co widzę, to bionowski, dziwacznie zakrzywiony „ekran beta”, na który mogą być rzutowane jedynie odpryski nieokreślonych, niepokojąco zmiennych barw. Ostateczna rzeczywistość nie może być poznana, lecz tylko „stawana”, czyli możliwe jest, by się z nią zjednoczyć.
Swoisty upadek wstępnych założeń przywiódł mnie do myśli, że nie mogę używać zwyczajnej palety i „malować obrazów”. W gabinecie w pewnym sensie to ja, w połączeniu z prawdą pacjenta, muszę stać się paletą i obrazem, a dokładniej – wibrującym doświadczeniem, a niekiedy i centralnym punktem cierpienia. To doprowadziło mnie do myśli, że w procesie terapii psychoanalitycznej, dotykając najgłębszych warstw psychiki, nie namalujemy niczego, czego nie odnajdziemy w sobie. Więcej nawet – nadanie kształtu słów niektórym z tych doświadczeń nigdy nie stanie się możliwe. W głęboko psychotycznych stanach umysłów pozostaniemy raczej w estetyce abstrakcyjnych bezkształtów, chociaż będziemy skazani na nieustanne doszukiwanie się znanych sobie, kojących form, zawartych w tych dziwacznych kleksach i ciapkach.
W obliczu opisanych doświadczeń i w nawiązaniu do drugiego wykładu Sympozjum – prelekcji Tomasza Kudelskiego – rozmyślam o własnej katastrofie, a może raczej katastroficznej zmianie, która nieustannie zachodzi we mnie, burząc bezpieczny świat znajomych, bo przecież dobrze opisanych procesów, uspokajających interwencji, znanych pojęć, i dokonując wtargnięcia w system najgłębszych przekonań o esencji psychoanalitycznego współistnienia. Może tylko w taki sposób można się psychoanalitycznie narodzić…?
Zakończę inspirującą myślą Kudelskiego, która łączy ideę wybuchu, zmiany, załamania i katastrofy z procesem narodzin:
Bion zwracał uwagę na to, że takie stany, jak załamanie psychiczne, nerwica czy psychoza „mogą być jakąś formą narodzin, nierozerwalnie powiązaną z wyparciem i śmiercią” (…) Bion używał cytatu z Freuda, by oddać przenikanie się stanów psychicznych, które wydają się być ściśle od siebie oddzielone: „Życie wewnątrzmaciczne i pierwsze chwile okresu dzieciństwa stanowią w większej mierze continuum, niż mogłoby nam się wydawać, biorąc pod uwagę spektakularną cezurę aktu narodzin” . Można by powiedzieć, że pewne stany w analizie, które cechuje pustka emocjonalna, poczucie rozpadu, brak powiązania z rzeczywistością i żywym self, a które przypominają jakąś formę psychicznej śmierci, mogą stanowić continuum w narodzinach emocjonalnej zmiany.
Wszystkie cytaty pochodzą z wykładów, wysłuchanych w ramach II Sympozjum Bionowskiego, Polskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego; Gdańsk, 26 października 2024:
- HOWARD LEVINE ʺPoczuć w ciele – Receptywność, Rezonans, Reprezentacja i Ekran Betaʺ
- TOMASZ KUDELSKI ʺKatastroficzna zmiana: kilka myśli o roli paradoksu w życiu psychicznym